Cele jak dyszel chłopskiej furmanki

Noc sylwestrowa zawsze nastraja mnie melancholijnie. I bynajmniej nie dlatego, że za dużo piję. Wprost przeciwnie! Piję mało, albo wcale. Zamiast tego myślę. Robię to od wielu lat i odkrywam, że to rzeczywiście magiczny czas! Po pierwsze dlatego, że pozwala nam w prosty i bezbolesny sposób odciąć się od przeszłości. Co było, a nie jest nie pisze się w rejestr! – mówi znane przysłowie, więc wszystkie porażki poprzedniego roku zostawiam za sobą i otwieram się na nowe perspektywy. I to jest ten drugi obszar magii Sylwestra: nowe wyzwania. W tę jedyną noc w roku niezwykle śmiało patrzymy w przyszłość. Chętnie podejmujemy odważne zobowiązania, często… stawiając sobie te same cele, co przed rokiem.

Mój przyjaciel na przykład postanowił w tym roku rzucić palenie. Od co najmniej dekady prosi go o to jego ukochana (i jedyna) żona. Jak zwykle przyszło mu to niezwykle łatwo. Palenie rzucał już wiele razy… Tuż po północy, już 1 stycznia 2011 roku solennie obiecał Małgosi (święta kobieta!), że w tym roku to już na pewno się uda, że wszystko dobrze przemyślał, podjął ostateczną i nieodwołalną decyzję i – co najważniejsze – odnalazł w sobie pokłady determinacji, których istnienia dotąd nie podejrzewał. Był taki przekonujący! I Małgosia mu uwierzyła! I ja uwierzyłem! Uwierzyliśmy, bo chcieliśmy uwierzyć. I wtedy stało się coś naprawdę magicznego (no mówię, że to magiczna noc!!!) – mój przyjaciel, jak gdyby nigdy nic… zapalił papierosa. Nawet przez chwilę się nie zawahał. Spojrzałem na Małgosię. Była wściekła i zrezygnowana. Wzruszyła tylko ramionami i poszła do kuchni zaparzyć kawę. A mój przyjaciel palił i narzekał. A to na niedotrzymane obietnice rządu w sprawie budowy autostrad, a to na administrację jego osiedla, która od lat nie potrafi zbudować placu zabaw dla dzieci. „Wiesz – powiedział w pewnym momencie z wyraźnym poruszeniem. – W tym kraju nikt nie dotrzymuje słowa”.

Już chciałem zaprzeczyć, kiedy spojrzałem na tlący się między jego palcami tytoń. Pomyślałem o wypowiedzianym przez niego kilka minut temu zobowiązaniu i zrozumiałem, co tu jest nie tak. Eureka!!! Magia sylwestrowej nocy polega na tym, że tak samo łatwo pozwala odciąć się od starego roku, jak i podjąć zobowiązania na nowy – bez specjalnego przymusu ich realizowania! Przecież to tylko symbol, swoisty nakaz kulturowy, powtarzany jak pacierz przed snem, bardziej z przyzwyczajenia, niż z prawdziwego przekonania.

Uff! Odetchnąłem z ulgą. Parę lat temu, kończąc kurs coachów ICC, usłyszałem o koncepcji celów dyszlowych. Jest to ten rodzaj celów, które dumnie sterczą przed nami (jak dyszel chłopskiej furmanki) ciągle w takiej samej odległości, bez względu na to, ile czasu minęło od ich powzięcia. „Panta rhei kai ouden menei” mawiał Heraklit z Efezu, próbując udowodnić, że wszystko na świecie jest zmienne. Mylił się!!! Cele dyszlowe się nie zmieniają (obaliłem twierdzenie Heraklita, obaliłem twierdzenie Heraklita…)!!! I w tym ich cały urok.

Zastanawiałem się właśnie, czy program budowy polskich autostrad i dróg ekspresowych rzeczywiście nie jest takim celem dyszlowym, kiedy mój przyjaciel przestał palić. Zdecydowanym ruchem ręki zdusił papierosa w popielniczce, splunął na bok (oczywiście symbolicznie), jakby z obrzydzeniem i powiedział: „W końcu trzeba będzie kiedyś rzucić to palenie”. Na szczęście do kolejnego Sylwestra ma jeszcze prawie rok!!!

Felieton ukazał się w miesięczniku „Personel i zarządzanie”, nr 2/2011, s. 7.