Coaching: jedno trafne pytanie może zmienić wszystko

Był bardzo paskudny dzień. Jechałem właśnie na spotkanie do klienta, kiedy zadzwonił telefon. W głośniku zestawu głośnomówiącego odezwał się znajomy głos Ani*, dyrektorki personalnej dużej fabryki elektronicznej:

– „Robercie, ratuj!”

Zaraz potem opowiedziała mi historię Doroty*, menedżerki działu eksportu, „z którą nikt nie chce już pracować”. Obiecałem Ani, że w następnym tygodniu przyjadę do niej i spotkam się z Dorotą.

– „Coaching to już ostatni środek, jaki mam. Potem… sam wiesz” – westchnęła Ania na pożegnanie.

– „Wiem” – powiedziałem i się rozłączyłem.

Przez następne dni dużo rozmyślałem o Dorocie. Próbowałem sobie wyobrazić tę 35-letnią kobietę z ambicjami, zdecydowaną, silnie nakierowaną na cel i gubiącą relacje z ludźmi. „Kiedyś było inaczej,” – brzmiały mi w głowie słowa Ani – „ludzie ją lubili, chętnie z nią pracowali. Potem przyszła ciąża, urlop macierzyński i powrót do firmy na nowe stanowisko: menedżera działu eksportu. Wcześniej pracowała jako menedżerka działu zakupów”. Tyle pytań rodziło mi się w głowie. Tyle pytań…

Kiedy parę dni później przekraczałem próg niewielkiego pokoju, w którym miałem spotkać się z Dorotą, czułem niepokój. Czy potrafię jej pomóc? Czy będę umiał uchronić ją przed tym, przed czym chciała ją uchronić Ania? I zaraz potem przypomniałem sobie zdanie, które wypowiadał mój coach i nauczyciel, Piotr: „Pamiętaj, w coachingu coach nie jest od pomagania, ale od zadawania pytań. Ludzie muszą radzić sobie sami”.

Dorota okazała się ładniejsza niż sądziłem. Wysoka brunetka, z pięknymi czarnymi oczami. Smutnymi oczami. Ta myśl nasunęła mi się od razu: ta dziewczyna musi być bardzo nieszczęśliwa. Usiedliśmy i zaczęliśmy rozmawiać. Była wyraźnie spięta i nieufna. Rozumiała, w jakiej jest sytuacji. Wiedziałem, że Ania szczegółowo wyjaśniła jej moją rolę. Poprosiłem ją o zrobienie koła życia**. Nie mogła się z nim uporać przez dobre 45 minut. Ciągle coś dorysowywała, skreślała, zamazywała. Wreszcie skończyła. Kiedy popatrzyłem na jej rysunek, przyszło mi do głowy tylko jedno pytanie:

– „Co widzisz?”

Nie odpowiedziała. Patrzyłem na jej twarz. A ona patrzyła na swoje koło życia w taki sposób, jakby je dopiero co zobaczyła. Mrużyła oczy, kąciki lekko rozchylonych ust drżały. Wskazała palcem na obszar „relacje z ludźmi”. Miałem wrażenie, że ułamki sekund dzielą nas od rozmowy. Ale się myliłem. Dorota… rozpłakała się. Ta twarda i nieprzystępna kobieta szlochała nad swoim życiem.

Niewiele więcej zdarzyło się na naszym pierwszym spotkaniu. Wychodząc zostawiłem jej swój numer telefonu. Powiedziałem:

– „Jeśli uznasz, że chcesz się ze mną spotkać, zadzwoń”. – I wyszedłem.

Na telefon nie musiałem długo czekać. Zadzwoniła godzinę później. Przeprosiła mnie za swoje zachowanie i powiedziała, że dawno nie płakała. Użyła zwrotu „odzwyczaiłam się od płakania”. Ta rozmowa na odległość była znacząco inna od tej pierwszej, w salce konferencyjnej siedziby firmy. Pierwotną nieufność zastąpiła otwarta i świadoma komunikacja. Z miasta, w którym znajduje się firma Doroty do mojego domu jest jakieś 5 godzin jazdy. Przez niemal 4 godziny rozmawiałem z moją nową coachee: Dorotą. Potem spotykaliśmy się regularnie raz w miesiącu przez kolejnych dziesięć. Na moich oczach powracała „Dorota z przeszłości”, którą „ludzie lubili i chętnie z nią pracowali”.

Dzisiaj minął rok od naszego ostatniego spotkania. Życie Doroty – dosłownie – zmieniło się. Prywatnie: rozwiodła się, wyszła ponownie za mąż. Jest w szóstym miesiącu ciąży, będzie miała syna. Ale przede wszystkim jest świetną menedżerką! W rozmowie parę dni temu powiedziała mi: „Znowu chętnie chodzę do pracy!”. W jej ustach zabrzmiało to jak największy komplement!

Niektórzy pewnie powiedzą, że opisana historia brzmi niewiarygodnie. Jest znacznie gorzej! Ta historia jest prawdziwa!!! To jest siła coachingu!

Komentarz uczestniczki coachingu:

Co mi dał coaching? Przede wszystkim większą świadomość! Tego, co dzieje się we mnie. Tego, co dzieje się ze mną. I wreszcie tego, co dzieje się wokół mnie. Dzisiaj jestem innym człowiekiem! I chociaż nawet dla mnie samej brzmi to banalnie, taka jest po prostu prawda! I kiedy Robert zadzwonił do mnie parę dni temu, aby poprosić mnie o moją osobistą refleksję na temat coachingu, uświadomiłam sobie, jak bardzo tęsknię za naszymi spotkaniami. To było niewiarygodne, jak czasami jedno pytanie potrafiło całkowicie zmienić moje spojrzenie na – wydawałoby się – utrwalone na zawsze kwestie. Do dzisiaj w ważnych dla mnie momentach zastanawiam się, jakie pytanie zadałby mi mój coach. A potem odpowiadam na nie. I wiecie, co jest w tym najdziwniejsze? Że w dalszym ciągu działa!!! Tego się nauczyłam w coachingu!

D.

* imiona zostały zmienione

** koło życia jest jednym z najpopularniejszych narzędzi coachingowych

Artykuł został opublikowany w „Roczniku Kontekst HR 2010”.