Kangur, lis i dzik, czyli praca w zespole

Ostatnio przeczytałam ciekawą historię, która zdarzyła się w parku przyrody niedaleko Frankfurtu nad Menem. Trzy kangury przebywające w tym parku wybrały wolność i uciekły. I nie byłoby w tym dziwnego (co pewien czas słychać o swobodnie biegającym kangurze), gdyby nie to, że kangury skorzystały z podkopów wykonanych pod ogrodzeniem przez lisa i dzika. Pomyślałam wtedy sobie: co za współpraca, współdziałanie na medal! Oczywiście kangury przez przypadek mogły wykorzystać wykopane otwory, jednak ani lis, ani dzik nie zgłosili pretensji, że ich praca została wykorzystana – żartobliwie pomyślałam o tej sytuacji.

Potem ogarnęła mnie refleksja: co trzeba zrobić, by ludzie też tak współpracowali ze sobą? I nie chodzi jedynie o wzajemne wykorzystywanie efektów pracy, ale o rezultat współdziałania – połączonego działania na rzecz celu. I to dość szczególnego (bo przecież w opisanym przypadku z efektów pracy skorzystały jedynie kangury).

To, co pomaga osiągnąć ten wymarzony stan współpracy, to świadomość celu i zespołowej zgody na jego osiągnięcie. Łatwiej zaciągnąć wszystkie ręce na pokład jachtu, jeśli załoga jest zgodna, do którego portu chce zawinąć. Najlepiej by było, gdyby zespół sam określił swój cel i drogę jego realizacji.

Cel musi być ambitny. Zazwyczaj powtarzalność zadań na takim samym poziomie, stawianie celu zbyt łatwego lub zbyt trudnego sprawiają, że zespół nie współpracuje i nie osiąga efektu synergii. Cel musi wyzwalać energię do działania, musi kręcić zespół, sprawiać, że wszyscy będą wierzyć w jego osiągnięcie, a jednocześnie będą postrzegać go jako wyzwanie.

To, co też pomaga we współdziałaniu, to wzajemna akceptacja osób w zespole, to myślenie „my” zamiast „ja”. To wzajemna wiedza, kto w czym jest dobry, a kto czego nie potrafi. I co najtrudniejsze, to akceptacja tego stanu rzeczy – tego, że się różnimy, i że w tej różnorodności tkwi zespołowa siła (lepszy w kopaniu jest lis, więc jemu trzeba delegować to zadanie).

Efekt synergii osiągamy w zespole, kiedy potrafimy się wzajemnie komunikować, jesteśmy nastawieni na porozumienie, szukanie rozwiązań dla wielu stron, kiedy umiemy rozmawiać z sobą o sprawach trudnych czy wspólnie świętować sukces. Zapewne każdy z czytelników dołożyłby jeszcze klika określeń niezbędnych do osiągnięcia efektu współdziałania. Jednak najtrudniejsze nie jest skompletowanie cech synergicznego zespołu, lecz osiągnięcie tego stanu. Co można zrobić, by mieć współpracujący zespół?

Po pierwsze, pogodzić się z faktem, że nie osiągniemy tego od razu, że grupa ludzi, która staje się zespołem musi przejść przez różne fazy, by dojść do dojrzałości. Nie oczekujmy, że właśnie powołany zespół projektowy sam z siebie będzie umiał współdziałać. Nawet jeśli osoby się znały, to od momentu powołania zespołu stanowią nowe zbiorowisko, nową grupę, nowy twór, który musi się poznać.

Po drugie, należy stwarzać okazje, by zespół wzajemnie się poznał i zaakceptował. Wspólne wyjście, chwila zabawy, wspólna kawa łączą ludzi, uczą mówienia „my”.

Po trzecie, to stwarzanie doświadczeń zespołowi i wykorzystywanie doświadczeń, przez które zespół przechodzi, zwłaszcza tych trudnych, niemiłych. To uczenie zachowań, co robimy, kiedy jedna z osób (albo wiele) nie przestrzega norm zespołowych, nie wykonuje podjętych zobowiązań, jest w trudnej sytuacji życiowej itp. To nieprzymykanie oczu, kiedy jest źle, kiedy nie widzimy zaangażowania ze strony członków zespołu.

Dwa pierwsze działania przychodzą dość łatwo, ten trzeci krok jest najtrudniejszy, lecz to właśnie on buduje siłę zespołu!