Wakacyjne wędrówki szlakiem Kontekst HR

Nasi konsultanci nie tylko mieszkają w różnych częściach Polski, ale także bardzo dużo podróżują. Dlatego to lato upłynie nam pod znakiem rekomendacji ciekawych (i czasem nieoczywistych) miejsc wartych odwiedzenia. W lipcu swoje typy prezentują Robert, Ewa i Ania. Tak się złożyło, ze skupimy się na południowej części Polski.

Jako pierwszy poleca Robert Bokacki. A zatem przenosimy się na Śląsk Opolski. W przewodniku Pascala o Ozimku napisano: „nieco ponure miasto blisko Opola”. Ja się z tym całkowicie nie zgadzam! Może nie może poszczycić się zabytkami na miarę piastowskiego, książęcego Opola ani równać się powodzeniem z leżącym dosłownie o krok parkiem rozrywki w Krasiejowie (można tam zobaczyć prawdziwe szkielety dinozaurów), ale ma coś , czego nie ma żadne inne miejsce w Polsce. Naprawdę! Po pierwsze, w tym mieście znajduje się najstarsza w Europie działająca do dzisiaj huta żelaza (wytapia stal nieprzerwanie od 1754 roku), a po drugie, nad rzeką Małą Panwią wisi najstarszy w naszym kraju most żeliwny. I jeszcze jedno: to z Ozimka pochodzą rodzice jednego z najbardziej utytułowanych napastników piłkarskiej reprezentacji Niemiec, Miroslava Klosego. Czy warto przyjechać do Ozimka? Warto. Bo nawet, jeżeli nie oczaruje cię samo miasto, warto rozejrzeć się po okolicy. Przepłynąć się kajakiem po Małej Panwi, wykąpać się w Jeziorach Turawskich albo po prostu pospacerować po otaczających miasto lasach.

Most żeliwny

Ewa Prędka kieruje nas na południowo-wschodni kraniec Polski. Jeśli szukasz miejsca zapomnienia, zadumy i wytchnienia, to szczególnie polecam Bieszczady. Warto poszukać takich szlaków, na których nie ma tłumów (Wetlina czy Połoniny), lub przyjechać poza sezonem. Ostatnio w swoich wędrówkach trafiłam do opuszczonej wsi Beniowa, po której pozostały jedynie fragmenty cmentarza i kościoła. Kiedy tam dotrzesz, ogarną cię cisza i spokój, a oczami wyobraźni zobaczyć wóz wypełniony sianem, usłyszeć dźwięk wybijanych przez kowala podków czy poczuć zapach pieczonego chleba. „To właśnie są moje Bieszczady…”

Drogowskaz w Bieszczadach

Południe Polski ma w Kontekst HR Polska silną obsadę kadrową. Ania Filipow oprowadza nas po Krakowie. Oczywiście Kraków słynie z Wawelu. Na który serdecznie zapraszam, bo co chwilę uruchamiane są nowe trasy dla turystów czy punkty widokowe. Jednak jeżeli chcesz poznać historię miasta, ale nie chcesz przebijać się przez tłumy turystów, to odwiedź muzeum Podziemia Rynku Głównego. To ogromnie ciekawe miejsce, które w multimedialny sposób pokazuje przeszłość Krakowa – od powstania osady aż do pełnego rozkwitu miasta. Warto na to muzeum przeznaczyć więcej czasu, aby w pełni docenić ekspozycję, w tym m.in. materiały filmowe w podziemnych zaciszach, ruchome obrazy, hologramy, dotykowe ekrany, wagę przeliczającą kilogram na dowolne jednostki miary w dawnych czasach w różnych krajach i pozostałości po kramach funkcjonujących w czasach zanim poziom krakowskiego rynku się podniósł (dosłownie!). Bilety warto zamówić przez internet, a wejście do urokliwego spotkania z historią znajdziesz w pierwszym centrum handlowym, czyli w Sukiennicach.

Wawel

Zmęczyliście się zwiedzaniem Krakowa? To teraz część dla tych, dla których peregrynacje kulinarne są główną atrakcją. Albo dla tych po prostu głodnych. Z polecaniem miejsc w Krakowie mam kłopot, bo to oznacza, że zapraszam turystów do moich ulubionych zakątków. Ale ponieważ stare polskie powiedzenie mówi „Gość w dom…”, z przyjemnością polecę mój ulubiony bar sałatkowy „Chimera” przy ul. Św. Anny, tuż przy Rynku Głównym. Zadaszony ogródek, lekka kuchnia, w sam raz na letnie dni. Do wyboru (niemałego) są sałatki i ciepłe dania. Wszystkie świeże, sporządzane na bieżąco. Dorosły (niewygłodzony), spokojnie zadowala się małą porcją. Dla szukających czegoś konkretniejszego „Chimera” ma równie godną polecenia część restauracyjną, która mieści się w piwnicach XIV-wiecznych kamienic.

Wolisz coś innego? Dania, które zadowolą wielbicieli oryginalnej kuchni włoskiej. Wszystko świeżutkie, pachnące i smaczne. Proste menu (w dobrym tego słowa znaczeniu). Smacznie i miło, a do tego jedzenie dobrej jakości. Zarówno na obiad, jak i kolację. A na koniec pyszna kawa i wart grzechu deser. Gdzie? Mam takie trzy pewniaki kulinarne: Boscajola na ul. Szewskiej, La Grande Mamma przy Rynku Głównym i Bianca przy Placu Mariackim.

A jeśli wolisz coś na chwilkę… Dla mnie absolutnym odzwierciedleniem krakowskich klimatów jest mój ulubiony Loch Camelot w zaułku Niewiernego Tomasza u skrzyżowania ulic św. Jana i św. Tomasza. Nikt nie będzie żałował, jeśli zamówi tu poważniejsze jedzenie, ja jednak jestem absolutną wielbicielką tutejszych lodów i deserów. Nie polecam tym, którzy się spieszą, bo to miejsce dla delektujących się tym, że czas w Krakowie wolniej płynie.